Awaria w trasie.

geraldoswald62 / Pixabay

Jestem młodym pracownikiem pewnej firmy. Często muszę wyjeżdżać służbowym samochodem w trasy po całej Polsce. Podczas jednej z nich czułem, że z samochodem jest coś nie tak. Zadzwoniłem do szefa przedstawiłem mu sytuację, powiedziałem, że samochód dziwnie chodzi i poprosiłem o radę. Szef kazał mi zignorować usterkę i jechać dalej bo terminy gonią. Na trasie miałem jeszcze sporo miejsc do odwiedzenia więc posłuchałem rady i zabrałem się do pracy. Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów odgłosy się nasiliły. Znów zadzwoniłem po radę do szefa lecz usłyszałem to samo. Tym razem było znacznie gorzej.

 

Samochód całkowicie odmówił posłuszeństwa. Byłem zmuszony wezwać pomoc. Zadzwoniłem po auto lawetę która odholowała mnie do najbliższego mechanika. Naprawa samochodów w Katowicach kilkadziesiąt kilometrów od domu to nie był szczyt moich marzeń tym bardziej, że powinienem już wracać. Kolejny raz zadzwoniłem do mojego pracodawcy, chciał po mnie wysłać innego pracownika lecz okazało się to niekonieczne. Usterka nie była poważna i mechanik zdołał usunąć ją „od ręki” jakąś godzinę później byłem już w domu.